Ojciec Pio do Chorych

Cierpienie jak góra lodowa


Kiedy rozmawia się z ludźmi cierpiącymi, bywa, że odsłaniają się przed oczami całe “przestrzenie” niewidocznego wcześniej cierpienia, głęboko ukryte “pokłady bólu”, jakby całe tony olbrzymiej “masy”. I można by pomyśleć - jakże ich życie mogłoby być inne, gdyby owo cierpienie można było z nich zdjąć... Ktoś powiedział kiedyś, że prawdziwe cierpienie właśnie dlatego jest cierpieniem, że nie można od niego uciec, nie można nic z nim zrobić. Ale, czy rzeczywiście: nie można?
Człowiek jest bardzo złożony w swej istocie. Chociaż wydaje mu się często, zwłaszcza gdy jest jeszcze dość silny, że może bezpiecznie przejść przez życie, że przeciwności go nie zmęczą, że niedomagania fizyczne nie odbiorą sił ani zapału, które ma w sobie, że zawsze będą obok bliscy ludzie, że straty nie dotkną... Tymczasem burze i nieszczęścia nie omijają nas, a z czasem okazuje się, że i samotność zamieszkała pod jednym dachem. Cierpienie przypomina góry lodowe. Uderzenia i ciosy są nagłe, a straty większe, niż można było się spodziewać.
Góry lodowe mają to do siebie, że to, co w nich jest najgroźniejsze, jest ukryte pod powierzchnią wody. Widoczna oczom jest zaledwie mała ich część. Niesprawność fizyczna, cierpienie somatyczne, starość, straty związane z żałobą, ubóstwem materialnym czy samotnością są już same w sobie trudnym do uniesienia doświadczeniem. A trzeba pamiętać, że pod powierzchnią życia znajduje się jeszcze większa “masa” cierpień, znacznie większa od tej, którą dostrzegamy na zewnątrz. Możliwe, że obecnie coraz więcej jest tak zwanych cierpień ukrytych dla oczu, mniej zauważalnych - bo ile można zrozumieć choćby z cierpienia samotności, nieporozumień na płaszczyźnie wzajemnej komunikacji, bólu wykluczenia społecznego czy braku miłości? Czy w ogóle można cierpienie zrozumieć i czy w ogóle o to chodzi?

Z cierpieniem, przede wszystkim, nic nie można zrobić “na siłę”, nie można go pokruszyć “pancerzem lodołamacza”, nie zadając dodatkowego bólu. Cierpienie można jedynie zanurzać w spokojnych wodach miłości, poddać ciepłym promieniom słońca, ciepłemu letniemu deszczowi. Jedyną, która uśmierzyć może cierpienie, jest Boża miłość - na jej działanie można mniej lub bardziej świadomie otwierać się. Pomocą i lekarstwem może być też drugi człowiek, zwłaszcza, jeśli z taką miłością przychodzi. Święty ojciec Pio zapoczątkował misję niesienia ulgi w cierpieniu nie inaczej, jak niosąc chorym i cierpiącym Boga, który zbawia - Jezusa ukrzyżowanego. To On doznaje cierpienia w każdym człowieku i każdego z nas obejmuje z krzyża swoimi ramionami. On wszystkie nasze cierpienia przeżył i oddał je Ojcu. Kiedy więc cierpienie człowieka zostanie złączone z Ofiarą Chrystusa i płonie składane Bogu, to nie może być, by po takim akcie ono mogło jeszcze zadawać rany i niszczyć.

© Maria Chełmińska, marzec 2012